Scroll Top

Anna Zaziąbł

100 lat pani Anny

K

iedy przeżyje się wiek, każdy kolejny dzień jest wyjątkowy. Dobrze wie o tym silna jak halny Anna Zaziąbł z Krościenka.
Myli się ten, kto myśli, że gdy skończy się 100 lat, nie można zachwycać się każdą chwilą. Owszem, te bywają różne, bo zdrowie już nie to, co kiedyś, a energii z dnia na dzień ubywa. Mimo to warto cieszyć się drobiazgami. Promieniami słońca, które można złapać, wygrzewając się na ganku, czy kwitnącymi kwiatami. Dawniej ulica, przy której stoi drewniany dom pani Anny, słynęła z przepięknego ogródka. Każdy dbał o to, by jego skrawek ziemi wyglądał wyjątkowo. Pielęgnował, podlewał, a także dosadzał to, co warto było. Przed domami stały ławeczki, na których nieraz przysiadało się z sąsiadami. Ci zawsze mieli czas, by chwilę porozmawiać, pożartować.
– Krościenko przez ostatnie lata bardzo się zmieniło. Oj, widać postęp, domy piękne i takie duże. To już nie ta niewielka miejscowość, którą pamiętam, ale prawie miasto -podkreśla stulatka. – Widać, że wszystkiego jest teraz pod dostatkiem. Jest bardzo ładnie, szkoda tylko, że ta wieża w kościółku tak została odnowiona, nigdy nie była taka ciemna, mogła być jasna, tak jak ją zapamiętałam, wtedy się wyróżniała – zaznacza.
Pani Anna Zaziąbł z domu Jandura urodziła się 9 kwietnia 1919 roku. Jej dzieciństwo upłynęło wśród licznego rodzeństwa. Razem było ich jedenaścioro – trzy siostry i siedmiu braci. Razem się bawili, uczyli, dorastali. – Młodość miałam wspaniałą, dawniej było wesoło, a i dużo swobody mieliśmy. Należałam do zespołu góralskiego. Krościenko w tym czasie miało wspaniałą orkiestrę, jak zagrała, niosło daleko. W orkiestrze, którą prowadził pan Mikołajczyk, grał mój mąż – wspomina.
Mąż pani Anny był od niej starszy o 9 lat. Podobno specjalnie dla niej zrobił kierpce, a potem czekał, aż wyjdzie za niego za mąż. Zgodziła się bez wahania, bo był przystojny, a i pracowity. Miał wówczas 28 lat, ona 19. Dzień, w którym wzięli ślub, był wyjątkowy. – Miałam piękną białą sukienkę po mojej siostrze. Druhny i drużbowie też z nami byli. Do kościoła pojechaliśmy powozem z rodzicami, a tam już czekał ksiądz i zakonnica. Potem w domu było wesele oraz potańcówka. Wie pani, kiedyś, jak w Krościenku było wesele, to cała ulica świętowała. Młodzi szli, a wszyscy na nich patrzyli. Teraz to chyba młodzi się nie żenią, bo nie ma takich zabaw – mówi. 
Pierwsze wspólne lata młodych małżonków zbiegły się z wybuchem drugiej wojny światowej. Część związanych z nią wspomnień zatarł czas, pozostały tylko fragmenty. Te czasami pani Annie przeplatają się z tym, co mówili jej rodzice o pierwszej wojnie światowej, bo przecież urodziła się po jej zakończeniu. – Pamiętam, jak w Krościenku stacjonowało niemieckie wojsko. Żołnierze mieli ze sobą dużo prowiantu, biały chleb, a także cukier w kostkach. Któregoś dnia poszłam nazbierać krowie trawę, a dziecko zostawiłam śpiące w kuchni w kołysce. Jak wróciłam, jeden Niemiec kołysał niemowlę i po niemiecku do mnie zaczął mówić, że płakało. Na drugi dzień dostałam od niego trochę cukru dla dzieci – wspomina.
Po wojnie dobrze jej się z mężem układało. Pan Franciszek pracował w Cepelii w Krościenku, a pani Anna zajmowała się dziećmi. Dochowali się czwórki – córek Marii, Julii, Zofii oraz syna Franciszka. Dzieci nie sprawiały problemów, w szkole były przez nauczycieli wychwalane, zawsze dobrze się zachowywały. Miały dobre świadectwa. Bez większych przeszkód zdobyły wykształcenie, a potem znalazły dobrą pracę. – Niestety najstarsza córka, Maria, już nie żyje – mówi pani Anna. – Była lubianą nauczycielką matematyki w Skomielnej Białej. Jak zmarła, to pół miejscowości na pogrzeb przyjechało. Była lokalna władza i uczniowie z pocztem sztandarowym przyszli – opowiada. 
– Dobre mam dzieci, na zmianę się mną opiekują. Nie mam co narzekać – zaznacza. Panią Annę chętnie odwiedzają nie tylko dzieci i bracia, ale także wnuki. Tych góralka z Pienin doczekała się sześcioro, tyle samo zresztą, co i prawnuków. W piątek pani Anna świętowała imieniny – tak jak lubi, z najbliższymi. To był wyjątkowy czas, który na dłużej zostanie w jej pamięci.

tekst: © Aneta Dusik
foto: © Bartłomiej Jurecki

Fotografie prezentowane na tej stronie są chronione prawem autorskim. W razie zainteresowania proszę o kontakt.

2018 © Copyrights Bartłomiej Jurecki
Website design by britanniaweb.co.uk with a support of lovePoland.org