Najważniejsza w życiu jest rodzina
C
ałe moje życie to praca, ciężka praca – mówi Władysław Gąsienica Grapny z Kościeliska. A największa radość i duma to dla górala rodzina.
– Życie mnie nie oszczędzało. Trzeba było o 3 w nocy wstać, żeby nakosić, a potem szło się do roboty. Po powrocie znowu trzeba było pracować na gazdówce rodziców – opowiada 69-letni góral. Był najstarszy z siódemki rodzeństwa, więc to jemu zawsze przypadały najcięższe i najbardziej odpowiedzialne prace. W dodatku trzeba było praktycznie codziennie krążyć pomiędzy domem i gazdówką na Budzówce a Słodyczkami, gdzie gospodarstwo miała babka. Kilka kilometrów na piechotę, niezależnie od pogody. Wie też, co to bieda, bo z 1,5-hektarowej gazdówki rodziców niełatwo było utrzymać się licznej rodzinie.
Z zawodu jest hydraulikiem, do wyboru takiego fachu namówił go nauczyciel z podstawówki. I tak razem z innym kolegą z Kościeliska zdobyli zawód. – To trudny fach, trzeba znać się na hydraulice i pospawać umieć – mówi. Jest już na emeryturze, choć czasem jeszcze wykonuje drobne prace hydrauliczne. – Ale teraz to już inna robota, piece nowoczesne, skomplikowane, nie dla mnie robota – mówi.
Jego wielką pasją były wędrówki po górach. Chodził sam, czasem zabierał żonę i dzieci. Zazwyczaj tak spędzał niedzielę. Zawsze też lubił książki, najchętniej czytał te podróżnicze – Aliny i Czesława Centkiewiczów, serie o Angelice Anne i Serge Galon. To jego sposób na podróże, poznawanie świata, przygody, które przeżywa razem z bohaterami książek.
Dzięki najmłodszemu synowi, który kilka razy sprawił rodzicom takie prezenty, trochę świata w ostatnich latach zobaczył. Był na pielgrzymce w Watykanie, na Litwie. w Lourdes we Francji. Wiara – obok rodziny – to wartość, którą Władysław ceni sobie w życiu najbardziej. Razem z żoną wychowali czwórkę dzieci, a dziś już cieszą się prawnukami. – Ja ze swoją żoną jesteśmy już 47 lat – mówi. – Nie powiem, różnie było, ale trzeba umieć przebaczyć, przeczekać czasem. A nie od razu uciekać, obrażać się, rozwodzić – przekonuje. – Zawsze po złym jest dobre – twierdzi. – A jak jest ciężko, to człowiekowi pomaga modlitwa – mówi.
– Życie mnie nie oszczędzało. Trzeba było o 3 w nocy wstać, żeby nakosić, a potem szło się do roboty. Po powrocie znowu trzeba było pracować na gazdówce rodziców – opowiada 69-letni góral. Był najstarszy z siódemki rodzeństwa, więc to jemu zawsze przypadały najcięższe i najbardziej odpowiedzialne prace. W dodatku trzeba było praktycznie codziennie krążyć pomiędzy domem i gazdówką na Budzówce a Słodyczkami, gdzie gospodarstwo miała babka. Kilka kilometrów na piechotę, niezależnie od pogody. Wie też, co to bieda, bo z 1,5-hektarowej gazdówki rodziców niełatwo było utrzymać się licznej rodzinie.
Z zawodu jest hydraulikiem, do wyboru takiego fachu namówił go nauczyciel z podstawówki. I tak razem z innym kolegą z Kościeliska zdobyli zawód. – To trudny fach, trzeba znać się na hydraulice i pospawać umieć – mówi. Jest już na emeryturze, choć czasem jeszcze wykonuje drobne prace hydrauliczne. – Ale teraz to już inna robota, piece nowoczesne, skomplikowane, nie dla mnie robota – mówi.
Jego wielką pasją były wędrówki po górach. Chodził sam, czasem zabierał żonę i dzieci. Zazwyczaj tak spędzał niedzielę. Zawsze też lubił książki, najchętniej czytał te podróżnicze – Aliny i Czesława Centkiewiczów, serie o Angelice Anne i Serge Galon. To jego sposób na podróże, poznawanie świata, przygody, które przeżywa razem z bohaterami książek.
Dzięki najmłodszemu synowi, który kilka razy sprawił rodzicom takie prezenty, trochę świata w ostatnich latach zobaczył. Był na pielgrzymce w Watykanie, na Litwie. w Lourdes we Francji. Wiara – obok rodziny – to wartość, którą Władysław ceni sobie w życiu najbardziej. Razem z żoną wychowali czwórkę dzieci, a dziś już cieszą się prawnukami. – Ja ze swoją żoną jesteśmy już 47 lat – mówi. – Nie powiem, różnie było, ale trzeba umieć przebaczyć, przeczekać czasem. A nie od razu uciekać, obrażać się, rozwodzić – przekonuje. – Zawsze po złym jest dobre – twierdzi. – A jak jest ciężko, to człowiekowi pomaga modlitwa – mówi.
tekst: © Beata Zalot
foto: © Bartłomiej Jurecki
Fotografie prezentowane na tej stronie są chronione prawem autorskim. W razie zainteresowania proszę o kontakt.
2018 © Copyrights Bartłomiej Jurecki
Website design by britanniaweb.co.uk with a support of lovePoland.org