Scroll Top

Andrzej Haniaczyk

Spiszak na orawskich ścieżkach

O

calił od zapomnienia pasterskie nuty. Dzieci pod jego kierunkiem dawały koncerty na krowie dzwonki. Na Orawie spisywał dawne melodie, uczył się zapomnianych tańców. – Moją pasją zawsze były muzyka – podkreśla Andrzej Haniaczyk.
W listopadzie skończy 92 lata. Do niedawna Andrzeja Haniaczyka można było spotkać niemal na każdej regionalnej imprezie pod Tatrami. Chodzi w orawskim stroju, chociaż pochodzi z Jurgowa na Spiszu. Zawsze uśmiechnięty i żartujący. Trzydzieści cztery lata spędził na Orawie, ale zanim tu trafił, był nauczycielem i kierownikiem szkoły w Maruszynie. Swoją przygodę z podbabiogórską krainą rozpoczął w 1952 r., kiedy to przyszedł do pracy w “zielonej” szkole w Jabłonce, w której był również pedagogiem i kierownikiem. – Szkoła była piękna jak na tamte czasy. Jeszcze wtedy wokół niej były same pola. Kiedy przyszliśmy do szkoły, cała góra była spalona, prądu jeszcze nie było. Dopiero wójt Jabłonki Andrzej Pilch najpierw zrobił nam tam mieszkanie i później doprowadził elektrykę – wspomina tamte czasy. Jego pobyt na Orawie wiązał się przede wszystkim z bogatym i pięknym folklorem. We wrześniu 1953 r. pan Andrzej zorganizował grupę dzieci, które śpiewały pieśni orawskie. Był to zalążek zespołu “Małe Podhale”, w skład którego później weszły dziecięce zespoły reprezentujące folklor czterech odrębnych regionów – Orawy, Podhala, Spisza i Pienin. – Początkowo mieliśmy skromny repertuar – parę piosenek i kilka tańców – zaznacza.
Andrzej Haniaczyk wędrował od wioski do wioski. Wypatrywał starszych ludzi, dziadków przyodzianych w bukowe portki. Kazał im śpiewać i tańczyć. Spisywał piosenki, archiwizował tańce. Przy okazji gromadził stare sprzęty gospodarstwa domowego czy dawne narzędzia pracy, z których spora część trafiła do muzeów. Pan Andrzej prosił też dzieci, aby w rozmowach ze swoimi rodzicami i dziadkami wypytywały o stare, zapomniane pieśni i tańce orawskie. – Pamiętam, że jedna z dziewcząt, Janina Grela, zdobyła gdzieś i przyniosła na próbę zespołu sztukę “Skubarki”. Pani Jadwiga Pilch podarowała mi “Pieśni orawskie” zebrane przez Emila Mikę, wydane w 1934 roku. Niektórzy rodzice przychodzili do mnie z zapisaną na karteczce piosenką, nucili melodię, a ja ją notowałem na pięciolinii – przypomina sobie.
Zainteresowania folklorystyczne Andrzeja Haniaczyka skierowały się przede wszystkim w stronę muzyki i instrumentów ludowych, głównie pasterskich. Początkowo były to rogi wole i pasterskie, a z czasem trombity. Z tymi pierwszymi zetknął się jeszcze w dzieciństwie, kiedy to w dawnym Jurgowie mieszkańcy trzymali nocną wartę. – Pilnowało się wsi. A kto trzymał straż, od czasu do czasu musiał dmuchnąć w woli róg. Wiadomo było, że jak się odezwał, to można spać spokojnie, bo nic się złego nie dzieje – wspomina.
Od wielu lat Andrzej Haniaczyk buduje trombity i rogi pasterskie w swojej domowej pracowni na Krzeptówkach. Wcześniej przystosowywał i grał na wolich rogach, które potrafił odpowiednio zgrać.
Z czasem zainteresowania kulturą ludową przejęły dzieci Andrzeja Haniaczyka – Barbara i Janusz, później wnuki – Bartłomiej i Szymon, a teraz także prawnuk. We wszystkich poczynaniach dzielnie towarzyszyła mu żona Anna. Haniaczyków znają przede wszystkim uczestnicy i widzowie Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich. Męska część rodzinnej muzyki głosem rogów lub trombit ogłaszała rozpoczęcie każdego z festiwalowych koncertów. Andrzej Haniaczyk z zakopiańskim festiwalem był związany od początku, a jeszcze wcześniej z “Jesienią Tatrzańską” i Festiwalem Ziem Górskich. Był też stałym uczestnikiem “Sabałowych Bajań”, “Karnawału Góralskiego”, “Święta Pasterskiego” czy “Lata Orawskiego”. Podczas występów “Małego Podhala” dźwięk tych pasterskich instrumentów przywoływał dzieci na scenę.

tekst: © Jolanta Flach
foto: © Bartłomiej Jurecki

 

Fotografie prezentowane na tej stronie są chronione prawem autorskim. W razie zainteresowania proszę o kontakt.

2018 © Copyrights Bartłomiej Jurecki
Website design by britanniaweb.co.uk with a support of lovePoland.org