Scroll Top

Józef Pitoń

Trzeba myśleć po góralsku

N

ie wyobrażam sobie, żeby siedzieć w chałupie i nic nie robić, dlatego trudno mnie zastać w domu – podkreśla Józef Pitoń, nestor podhalańskich regionalistów.
Nie ma osoby pod Tatrami, która by go nie znała lub o nim nie słyszała. Trudno wymienić kim jest i czym się zajmował Józef Pitoń, który w tym roku obchodził 85. urodziny.
Pochodzi z Kościeliska, z tradycyjnej góralskiej rodziny. – Urodziłem się i wychowałem koło Ludówki i placu sportowego na Chotarzu, dlatego wiele widziałem, a jeszcze więcej wiem z opowiadań różnych ludzi – mówi Józef Pitoń. – W latach 20. ubiegłego wieku cały teren od Chotarza do Sikoniówki porastał las po obu stronach drogi i ludzie nazywali to Borem. W 1921 r. ojciec mój Stanisław Pitoń Jacków wykarczował tu kawał lasu, postawił dom i otworzył sklep – wspomina. Pamięcią sięga wstecz, do czasów dzieciństwa. Ten okres przewija się też w książkach jego autorstwa, których sporo się uzbierało. – W czasach mojej młodości na Podhalu była straszna bieda. Rodziny były bardzo liczne. U mnie po jednej stronie rodzina liczyła 13, po drugiej 18 dzieciaków, z czego połowa powymierała. Potem przyszła wojna, brakowało jedzenia – przypomina sobie Józef Pitoń, który boso szedł do szkoły 6 km. Trudności nie przeszkodziły mu, żeby skończyć studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie i zostać magistrem rehabilitacji. Później wrócił pod Giewont, bo rodzina, góry i kultura podhalańska dla pana Józefa były najważniejsze.
– Nie wyobrażam sobie, żeby siedzieć w chałupie i nic nie robić, dlatego trudno mnie zastać w domu – podkreśla Józef Pitoń. – Zajmowałem się różnymi sprawami. I sportem, i tańcem, i śpiewem, i pracą w zespołach góralskich. Trochę ratownictwem. Skoro mamy takie piękne góry, to zrobiłem kurs przewodnicki. Trochę się też wspinałem – opowiada. To nie wszystko, czym się zajmowała pan Józef, który jest nestorem regionalistów. Był kierownikiem artystycznym i członkiem podhalańskich zespołów, nauczycielem tańca i śpiewu góralskiego, aktorem, autorem przedstawień i widowisk regionalnych oraz reżyserem sztuk teatralnych. Jest autorem wielu książek, pisanych gwarą. Nadal jest niezwykłym gawędziarzem i pisarzem. Grał też w filmach fabularnych i dokumentalnych. Poświęcony został mu film telewizyjny “Pitoniowe bajdy”. Był jurorem na różnych festiwalach, konkursach i przeglądach regionalnych. Sam był nagradzany na konkursach krasomówczych.
Józef Pitoń jest przewodnikiem, ratownikiem górskim i instruktorem narciarskim. W wieku 83 lat, na zakończenie swojej przygody z najwyższymi partiami Tatr, zdobył Gerlach. To było wejście w stroju góralskim, w towarzystwie znajomych i góralskich muzykantów. – Pierwszy raz na Gerlach wyszedłem ponad 42 lata temu – przypomina sobie. Pan Józef nadal chodzi po Tatrach, ale po dolinach, bo życia bez gór sobie nie wyobraża. – W dzieciństwie czasu na chodzenie po Tatrach nie było. Musiałem pomagać na gospodarce u ojca, ale już jako młody chłopak czasem wyrywałem się w plener, chociażby na skałki czy jakąś wspinaczkę. Można powiedzieć, że w góry ciągnęło mnie od dziecka – tłumaczy. Jego pasją są też podróże. – Lubię geografię, uczyłem się o krajach, do których jeździłem z zespołami – zaznacza.
W swoich książkach Józef Pitoń pokazuje, jak z czasem zmieniało się Podhale i ludzie, którzy tu mieszkają. – Staram się opisywać ludzi takimi, jacy byli. A byli ciekawi – podkreśla. A jak odbiera zmieniającą się na przestrzeni czasu kulturę regionalną? – Z jednej strony współczesna kultura mnie smuci. Idąc na przód, trzeba się zastanowić i nie wybierać tego, co modne. Na Podhalu mamy swoje wartości i nie powinniśmy ich zatracać, bo będziemy wszyscy tacy sami, niezależnie od regionu. Musimy zachować coś swojego, niepowtarzalnego, kultywować swoją kulturę – przekonuje.
Józef Pitoń podkreśla, że dawniej w domu mówiono tylko gwarą. – Ale jak się szło do szkoły do Zakopanego, to nasi zakopiańscy górale mówili o nas, że jesteśmy wsiowymi góralami, zacofanymi. Nauczyciele zabraniali publicznie mówić gwarą. A teraz organizuje się konkursy gwarowe. Jurorzy ubrani po cywilnemu zabierają głos po cepersku i mówią pięknie do dzieci, żeby się nie wstydziły gwary. A dzieci coś tam po góralsku wyklepią, a później założą dżinsy i zapomną o gwarze – ocenia sytuację. Twierdzi, że w domu rodzice rozmawiają z dziećmi w języku literackim, tłumacząc, że to dlatego, żeby nie miały trudności w szkole. – Ostatnim bastionem gwary była rodzina, ale już nie jest. Świadomie gwarę się ruguje, a to powinien być pierwszy język, z jakim styka się dziecko. A przy tym trzeba myśleć po góralsku – przekonuje.
Józef Pitoń za swoją pracę na rzecz kultury regionalnej został uhonorowany Nagrodą Oskara Kolberga oraz Nagrodą im. Romana Reinfussa, przyznawaną przez Województwo Małopolskie. Jest też Członkiem Honorowym Związku Podhalan.
Podczas jednej z uroczystości urodzinowych pan Józef powiedział: – Nie patrzę w lustro i kalendarz. Lustro pokazuje, jaki człowiek robi się stary, a kalendarz – ile masz lat.

tekst: © Jolanta Flach
foto: © Bartłomiej Jurecki

Fotografie prezentowane na tej stronie są chronione prawem autorskim. W razie zainteresowania proszę o kontakt.

2018 © Copyrights Bartłomiej Jurecki
Website design by britanniaweb.co.uk with a support of lovePoland.org