Scroll Top

Jan Stopka

Żywot skrzypka zgrabnego

P

ięciokrotny ojciec, dwunastokrotny dziadek, eks-muzykant twardy niby skała.
– Pewnie, że czuję się twardy. Siedemdziesiątka na karku, a człowiek się na drugą stronę jeszcze nie wybiera. Tylko co rano bydło oporządzi. A w stajni ogonów aż siedem. To tylko krowy, kur i innego drobnego inwentarza nie wliczając – podkreśla Jan Stopka z Czerwiennego.
Gazdówka pana Jaśka przy głównej szosie położona, całkiem niedaleko Bachledówki – zwanej Góralską Częstochową. Sanktuarium prowadzą ojcowie paulini, niegdyś odwiedzał je Karol Wojtyła, późniejszy papież. Słynny Prymas Tysiąclecia też tu chętnie wypoczywał, po przymusowych wczasach klimatycznych, które mu komuniści w Komańczy zafundowali.
– Czuje się tę bliskość świętego miejsca, dobrze się nam tu żyje, a widoki jakie… nie trzeba z chałupy wychodzić. Wystarczy parę schodków pokonać do pokoju na poddaszu i z okienka Tatry masz jak na dłoni – zaznacza gospodarz.
Pan Jasiek jest w Czerwiennem elementem napływowym. Napłynął już tak dawno, że to ledwie pamięta. Zresztą wioska od razu przyjęła go jak swojego. Wstąpił do straży i przez parę dziesiątków lat jej szefował. O karierze sołtysa nie myślał, bo go polityka nie interesowała.

Jan urodził się w niedalekim Cichem Górnem. Do Czerwiennego zwabiła go wybranka serca. Za młodu Jasiek lubił dobrą zabawę, a przede wszystkim góralską muzykę. – Grałem na skrzypcach – sekundowałem – wspomina. – Życie było inne. Po weselach się chodziło i grało. Pieniędzy to z tego nie było takich jak dziś. Bardziej się z potrzeby serca i ducha grało – zaznacza góralski skrzypek.
– Wcale mnie na skrzypce nie podrywał. Grajkowie zaś takiego wielkiego poważania nie mieli. Spodobał mi się, bo był zgrabny – wyznaje pani Anna, pierwsza połówka twardego jak skała gospodarza. – Żadna tam druga. Ja jestem pierwsza. Na drugą to bym się w życiu nie zgodziła – przekomarza się z chłopem gospodyni. – Małżonce to trzeba powiedzieć, że pięknie wygląda, że taka młoda – czaruje z kolei twardy jak skała.

Po weselisku przyszedł czas na prawdziwe życie. Trzeba było zarobić na godny byt dla rodziny. Robota to dla Jaśka nigdy nie było jakieś novum. Od siódmego roku życia robił za dwóch. Najpierw bydło na halach wypasał. Później przy wszystkich robotach w gazdówce asystował. Ale że z samej gospodarki wyżyć się nie dało – zrobił kurs palacza i w miejscowej placówce zdrowotnej się zatrudnił. Pracował gównie nocami, więc miał sporo możliwości, by kosztem snu dorabiać. Tak więc w dzień chodził po budowach, bo doskonale znał się na ciesielce. Czasami zdarzały się i grubsze roboty – wyjazdowe. W Bieszczadach, koło Komańczy, Jan stawiał prawdziwy góralski szałas.

Parę lat temu Jasiek gazdówkę synowi przepisał. Jednak na laurach spoczywać nie ma zamiaru. – Synowi pomagam, bo on za zarobkiem często po świecie jeździ. Do obrządku trzeba iść – nie ma dyskusji – uśmiecha się do swej ślubnej zgrabny gospodarz.
– 2 synów, 3 córki, A wnuków to kielo to, matko, mamy? Aaaa… wnuków 12 i jeszcze prawnuczek – Jan wylicza skwapliwie swój największy życiowy kapitał. Oprócz tego chałupy się dorobił. Takiej zwykłej, góralskiej gazdówki przy drodze. Sam ją zbudował, wnętrze wykończył. Czego żałuje? Właściwie niczego, choć może troszkę tej muzyki, którą odwiesił na kołku zaraz po żeniaczce. – Wnuczka się na skrzypcach uczy. Wziąłem od niej kiedyś instrument, ale paluchy mi od roboty zgrubiały. Nie da się już łatwo przejść z jednej tonacji do drugiej i człowiek fałszuje. Do gry na skrzypcach to trzeba mieć ręce delikatne jak panienka – podkreśla. Kiedyś swoją muzyczną pasję Jasiek próbował też synom zaszczepić. Chłopcy się do nauki zapalili, ale nie poszło łatwo. – Synowie strasznie grać chcieli, to im skrzypce ze strychu zniosłem. Zaraz się o nie bić zaczęli. Najpierw połamali smyczek. Ale grali dalej, jak na gitarze. Ale kolejnej bójki to już instrument nie wytrzymał. Poszedł w drzazgi – śmieje się pan Jan.

– Tu, w Czerwiennem, żyje się nam jak u Pana Boga za piecem. Nie ma się nawet wokoło z kim powadzić…

tekst: © Marek Kalinowski
foto: © Bartłomiej Jurecki

Fotografie prezentowane na tej stronie są chronione prawem autorskim. W razie zainteresowania proszę o kontakt.

2018 © Copyrights Bartłomiej Jurecki
Website design by britanniaweb.co.uk with a support of lovePoland.org